Subiektywnie o filmie

Subiektywnie o filmie

czwartek, 28 stycznia 2016

Nie, nie i jeszcze raz nie! "Pitbull. Nowe Porządki".



Spodziewałem się dobrego, polskiego kina akcji, spodziewałem się klimatu pierwszego "Pitbulla" a dostałem "Last Minute" i "Hansa Klossa Stawkę większą niż śmierć". Czyli Patryk Vega wraca do żenującego poziomu.
Ogólnie nie jestem fanem polskich produkcji. Uważam, że duża większość jest robiona na "odwal się", bo trzeba raz na jakiś czas coś wypuścić. I "Nowe Porządki" właśnie takie są. Scenariusz chyba był pisany na kolanie, pojawiło się wodolejstwo (ponad 2 godziny nudnego kina). Przeciągane niemiłosiernie wątki, rozciągnięte sceny i bardzo drętwa gra aktorska (poza wyjątkami) sprawiły, że umęczyłem się na tym filmie prawie tak jak na Makbecie (a to naprawdę sztuka).


Trailery zapowiadały naprawdę dobre kino sensacyjne, więc razem z Ukochaną nie zastanawialiśmy się długo, tylko zrobiliśmy rezerwację. Nadeszła środa, poszliśmy. Praktycznie cała sala zajęta, widzowie przejęci i czekający z niecierpliwością. Zaczyna się seans i poczułem się jakby ktoś mnie walnął obuchem w łeb. Wiedziałem, że nic dobrego z tego nie będzie.
Ale zacznę od plusów:

Agnieszka Dygant - świetna rola mimo, że praktycznie niema. Doskonała gra, naprawdę fenomenalna. Psychopatyczna, demoniczna, budząca grozę.
Krzysztof Czeczot - również świetny. Zagrał psychopatę i wyszło mu to tak cholernie dobrze, że nie zdziwiłbym się, gdyby jego żona (narzeczona) kazała mu się na jakiś czas wyprowadzić z domu.
Tomasz Oświeciński - zagrać debila to też sztuka. Jemu się udało. Najbardziej pozytywna [sic!] postać z całego filmu. Kilka świetnych tekstów w sam raz do komedii.

No niestety, z plusów to byłoby na tyle.
Minusów znacznie więcej.
Scenariusz - pisany na kolanie, przeciągnięty do granic możliwości, nudny jak flaki z olejem i co najgorsze - przewidywalny. W skrócie - Vega to spieprzył.
Piotr Stramowski - wymuskany pizduś jako groźny policjant. NO KURWA BŁAGAM. Ktoś tu nie zauważył, że czasy Miami Vice dawno minęły. Do tego mdły i bez charakteru.
Motyw niepełnosprawnego syna - takie wtrącenie z dupy a ciągnęło się do końca i zrobił się z tego główny wątek (a chyba nie taki był zamysł).
Zdjęcia - mafijna Warszawa w barwach komedii romantycznej - tego to jeszcze nie widziałem. Brakowało tylko nakładki w serduszka na obiektyw, żeby dowyrzygać całość.
Muzyka - nie sądziłem, że dobranie muzyki do filmu może być tak wielkim problemem. A jednak. Łukasz Targosz w tym przypadku nie dał rady.
Czas trwania - 2 godziny 13 minut, seriooooo?! Jak można tak męczyć ludzi. Zamiast wywalić niedociągnięcia w scenariuszu to oni je przedłużali. Grejt dżob, rili.
Reżyseria - Vega to chyba spał na planie. Bo aktorzy wyglądali jakby nie wiedzieli co mają robić. Swoje zrobili Linda, Grabowski, Dygant, Ostaszewska i Czeczot (raczej dzięki doświadczeniu) a cała reszta była zagubiona jak dzieci we mgle.

Na tle całej produkcji bardzo neutralnie wypadli aktorzy, na których najbardziej liczyłem. Grabowski - naprawdę dobra rola, ale dupy nie urwała. Po prostu trzyma swój, dobry poziom. No i Boguś Linda - tak trochę wrócił stary, dobry Boguś, a trochę taki Boguś z Bitwy Warszawskiej, chociaż generalnie nie było źle.

Podsumowując. "Pitbull. Nowe Porządki" to cholernie słaby film, który nie wnosi absolutnie nic do polskiej kinematografii. Jeśli nie macie co zrobić z dwiema godzinami życia - możecie spokojnie iść, jednak większość z Was na pewno znajdzie lepszy sposób na wykorzystanie tego czasu.


Polska 2/5

-
P







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz