Subiektywnie o filmie

Subiektywnie o filmie

czwartek, 3 grudnia 2015

Makbet - czyli jak zasnąć w kinie.


"Kurwa, no nie! No po prostu, kurwa, no nie! Boże czy Ty to widzisz?" - tekst Wojtka Mecwaldowskiego z filmu "Jak sie pozbyć cellulitu" idealnie pasuje jako podsumowanie tego, co wczoraj widzieliśmy.
Razem z moją dziewczyną i przyjaciółmi postanowiliśmy się wybrać na film.
Wybór padł na 'Makbeta', bo trailer fajny, bo spoko obsada.
I w ten oto sposób straciliśmy 2 godziny naszego życia.
Jedyne, co ratowało ten film to zdjęcia, te były naprawdę przepiękne. Ale cała reszta wołała o pomstę do nieba.

Michael Fassbender odegrał "rolę życia" - gorzej już na pewno nie zagra.
Reżyser zafundował nam prawie 120 minut filmu tak nudnego, że wolałbym obejrzeć transmisję z turnieju szachowego. Drażniło tam wszystko, dłuuuuugie ujęcia, dłuuuuugie monologi i znowu dłuuuugie ujęcia i jeszcze więcej dłuuuugich monologów.
I mikrofon w kadrze (nie dziwię się, dźwiękowiec przysypiał na planie a montażysta podczas postprodukcji).
Ja wiem, Szekspir, tragedia, adaptacja - trudna rzecz. Ale jak się nie ma na coś pomysłu, to nie powinno się za to zabierać.
I niech Was nie zmylą oceny (Filmweb: 7,0; IMDB: 7,5) oraz dobry trailer. Film jest podobnym koszmarem co "Solaris" z Dżordżem Klunejem (sam nie pamiętam, czy usnąłem w kinie, czy z niego wyszedłem).

Bilet na tę produkcję będzie idealnym, mikołajkowym prezentem dla kogoś, kogo nie lubicie.
Do zaszczytnego miana "Gówna 2015" "Makbet" może konkurować podobno tylko z "Igrzyskami Śmierci".

1/5

---
P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz